Dzień pierwszy – 7 sierpnia
TRASA Z KEFLAVIK DO REYDARFJORDUR
W sobotę szóstego wylecieliśmy z Warszawy: Piotr (firma Eventur), jego kolega Zbyszek i ja.
Nieco spóźniony samolot, niestety dopłata za nadbagaż, a do tego na lotnisku w Keflaviku szczegółowe dezynfekowanie całego sprzętu wędkarskiego. Nasz guide - Arek - czeka już od ponad godziny, a przecież za nim i przed nim 850-kilometrowa trasa południowym wybrzeżem Islandii. Walizy zapakowane, ruszamy w, jak się później okazało, siedemnastogodzinną podróż. Wrażenia niezapomniane. Arek pokazuje nam po drodze dziesiątki ciekawych miejsc, zatrzymuje się, opowiada. Wodospady, wulkany, renifery, rzeczki łososiowe i pstrągowe, lodowiec, foki – ta wyspa jest po prostu niesamowita! Mnóstwo widoków rzucających na kolana. Docieramy w końcu do naszego domku, parę kilometrów za Reydarfjordur. Zmęczeni rozpakowujemy się i przygotowujemy sprzęt ponieważ jeszcze tego popołudnia ruszymy na parogodzinne, rozpoznawcze wędkowanie.
kliknij w miniaturkę, aby powiększyć zdjęcie i przeczytać jego opis
POPOŁUDNIE – WĘDKARSKIE PRZETARCIE
O 16:00 Arek pakuje nas do swojego Land Cruisera. Po drodze stajemy na chwilę i pożeramy wspaniałego śledzia po islandzku. Restauracja wystylizowana na rybacką mordownię sprzed stu lat. Sam bym tu raczej nie wszedł. Jedziemy dziś na niewielką rzeczkę koło Eskifjordur. Wreszcie zaczynamy …
Niestety zupełnie nic się nie dzieje, najwyraźniej w tej chwili palii ani łososi nie ma w rzece. Mimo pomocy Bjorgvina, tutejszego muszkarza i właściciela dużego sklepu wędkarskiego, nic nie udaje się złowić. Kończymy o 22:00, nieco rozczarowani, ale też mocno zmotywani na jutro, kiedy tu wrócimy i zajmiemy się rzeką przez cały dzień, a więc na pewno dokładnie zbadamy jej najmocniejsze strony.
kliknij w miniaturkę, aby powiększyć zdjęcie i przeczytać jego opis