Testerzy relacjonują

Raport z Islandii - Dzień czwarty

SPIS TREŚCI

Dzień czwarty – 10 sierpnia

WODA OŻYŁA!

O 7 jesteśmy już na łowisku i odbieramy licencje na dwa odcinki rzeki: dolny, łososiowy i górny, bardziej pstrągowy. Zaczynamy tuż przy ujściu, ale po godzinie machania bez efektów uznajemy, że jednak ruszymy poszukać potokowców.

Plan wykonany, jest łosoś!

Ten drugi odcinek rzeki jest przepiękny, tu muszą być ładne ryby. Piękne, głębokie podmycia skarp brzegowych muszą kryć całkiem ładne sztuki. Po przejściu trzech miejscówek wreszcie dzień się zaczyna. Piotr zapina na czarno-czerwoną nimfę pstrąga 40 cm. Pochwili Zbyszek łowi da małe, na zaliczam jedną sztukę i jedno odprowadzenie przynęty. Później spokój, zaczynamy się trochę obawiać, co będzie dalej. Wreszcie i mnie dopisuje szczęście: na wąskiej odnodze rzeki, pod kamieniem trafiam potoka 42 cm. Chudy, ale pięknie ubarwiony. Przechodzę w górę, na kilkudziesięciometrową rynnę, pod brzegiem sąsiadującą z dywanem roślinności. Kładę delikatnie obrotówkę pod sam brzeg, po minięciu zielska pozwalam jej opaść i już po ułamku sekundy jest silne uderzenie, chyba większej sztuki. Okazuje się jednak tylko o 1 cm większa od tej poprzedniej. Od 13 do 15 na tym odcinku jest obowiązkowa przerwa w łowieniu. Popołudniową turę zaczynamy od bardzo ładnej miejscówki, gdzie zlewają się w całość trzy odnogi rzeki i na zakręcie powstały dwa kilkudziesięciometrowej długości doły, głębokie na 2-2.5 metra. Prowadzoną w poprzek nurtu obrotówkę odprowadza mi łądna ryba, bardzo ciemno ubarwiona, prawdopodobnie to tutejsza odmiana potokowca, nazywana przez Islandczyków pstrągiem brązowym. Brania nie ma. Po chwili zastygam w bezruchu – kilka metrów powyżej widzę w nurcie łososia, około 70-80 cm, przemieszcza się dwoma kilkumetrowymizakosami na skraj głęboczka. Wołam Piotra, przeczesujemy to miejsce wahadłówkami – nic.

W takiej scenerii można łowić nie stresując się wynikamiTuż nad wodą - surowa islandzka przyrodaTrochę chudy, ale 42 cm zaliczone

kliknij w miniaturkę, aby powiększyć zdjęcie i przeczytać jego opis

Kolejna niesamowita widokowo miejscówkaHol pierwszego większego potokowcaBohater dnia

Na razie największy potok wyprawy - 45 cmIdziemy kawałek w dół. Arek pokazuje Piotrowi krótką rynnę przy brzegu mówiąc, że tam w ostatnich dniach trzykrotnie widział łądnego pstrąga, około 50 cm. Jeden rzut małym Hornetem Salmo i … zaczyna się!
Branie i natychmiastowy odjazd, młynki, kolejny odjazd. To nie potok, to król rzeki – łosoś, i to chyba ładny! Obserwuję hol z drugiego brzegu, a nagle tuż obok mnie z wody wyskakuje ryba, też łosoś, około sześćdziesięciocentymetrowy! Co tu się dzieje, wpłynęłą cała grupa, czy po prostu uaktywniły się ryby odpoczywające na tym odcinku?!
Piotr holuje rybę z wprawą, delikatnie, ma do dyspozycji siedmiostopowy spinning pstrągowy, 14-gramowy, plecionkę 0.10mm, a kotwiczki w czterocentymetrowym woblerze to też nie za wiele na taką rybę. Wreszcie, po pięknym wyskoku widać, że łosoś słabnie. Po chwili daje się podebrać chwytem za ogon i już go mierzymy. 82 centymetry, waga zapewne pomiędzy 5 a 6 kilogramów. Robimy półgodzinną przerwę – sesja zdjęciowa, kawa, kanapki. Po przerwie zakładam woblerka, gdzieś w podświadomości myślę o łososiu, chociaż wiem, że tu szansa nie jest za duża, a szczególnie że limit farta wykorzystał już Piotr.
Przy dużym kamieniu, schowanym głęboko pod wodą, ale widocznym ze skarpy na której stoję, przynętę atakuje piękny pstrąg brązowy. Niestety tylko odbija ją zamkniętym pyskiem i znika. Po chwili jednak wraca mi humor – z tej samej pozycji, po rzucie w dół, zapinam potokowca 45 cm. Niedługo później mam jeszcze jednego, 42 cm. Pod mostem natrafiam na zgrupowanie niedużych ryb i wyjmuję kilka, ostatni trochę większy, prawie 40 cm – to już mój jedenasty.
Słońce znika za górą, robi się zimno, kończymy. Łącznie tego dnia zaliczyliśmy aż 21 pstrągów potokowych a dodając do nich przepięknego łososia mamy prawo uznać połów za bardzo udany.