Gdzie i kiedy?
Na tytułowe szczupaki-średniaki wybieram się na już początku września. Jeśli jest pogodnie przez dłuższy czas, moje lekkie szczupakowanie trwa nawet do końca października. Drapieżników najczęściej szukam na płyciznach. Płytkie i mocno zarośnięte jeziora, niewielkie zatoczki głębszych zbiorników, niezbyt głębokie, rzeczne zastoiska pełne zwalonych drzew i innych przeszkód tworzą idealne miejscówki. Preferuję te pierwsze, ponieważ tego typu stanowiska dają zwykle najwięcej ryb i są najprostsze do rozpracowania. Bardzo lubię obławiać wolne od roślinności ścieżki oraz oczka między trzcinami i grążelami. Świetnymi łowiskami są również przybrzeżne trzcinowiska. Zawsze staram się obławiać nawet najmniejsze ,,placki” wolnej wody, ponieważ nawet w takich miejscach można trafić czyhającego na ofiarę drapieżnika. Głębokość w tego typu płytkich miejscach często nie przekracza 80 cm! Podobnie jak w lecie, wczesnojesiennych szczupaków szukam przeważnie o świcie i wieczorem, a najlepsze wyniki miałem na godzinę przed zachodem słońca. Niekiedy ryby żerują przez cały dzień, co w późniejszym okresie (koniec września do końca października) staje się regułą. Z moich obserwacji wynika, że pogoda ma tutaj drugorzędne znaczenie. Często podobne wyniki notowałem podczas bezwietrznych, ciepłych i słonecznych dni, jak i w zimnych, wietrznych i deszczowych. Najważniejsze jest odpowiednie wstrzelenie się w porę żerowania. Jedyne, na co warto zwrócić uwagę to fakt, iż w przypadku przynęt powierzchniowych (lekkie poppery i gumy na haku offsetowym) lepsze wyniki notuje podczas bezwietrznej pogody. Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Podejrzewam, że na gładkiej powierzchni mocno pracujący, chlapiący i pozostawiający kuszący ślad wabik jest łatwiejszy do zlokalizowania przez rybę i przykuwa jej uwagę.