Wasze historie i testy

Phantail w kolorze jesieni - Złoty środek

SPIS TREŚCI

 

Złoty środek

Trafiłem na straszną pogodę... znowu! Wiało, padało i jeszcze te okropne skoki ciśnienia, nie zapowiadało się rewelacyjnie. Jako że jestem w gorącej wodzie kąpany, nie zastanawiałem się ani chwili. Przeprosiłem się z czapką, rękawiczkami, zimową kurtką i wszystkie pozostałe potrzebne rzeczy (na taką pogodę) zaniosłem do bagażnika samochodu. Czas w drogę. Po około 30 minutach byłem już na brzegu Odry. Parę minut przygotowań i już rozpocząłem łowienie.
O tej porze roku skupiam się na warkoczach i głębokich basenach (międzytamiach); są to typowe miejsca na jesienne wędkowanie.
Przerzuciłem już chyba większość przynęt z pudełka, wciąż bez oczekiwanych efektów oczywiście w postaci ryb na wędce. Z wieczora, gdy już miałem kończyć tę wędkarską przygodę, enty już raz tego dnia otwierając pudełko, zobaczyłem złotego Phantaila. Tak, tego rodzyneczka z przesyłki. Dlaczego by go nie założyć? Kusząco wyglądające 8,5 cm dobrej „gumy” po chwili wylądowało w wodzie i… dało mi krótkiego szczupaka w pierwszym rzucie. Łatwo sobie wyobrazić moje zdziwienie, przecież przez ładnych kilka godzin spinningowania nawet nie miałem kontaktu z rybą!
Wchodzę na kolejną, sąsiednią ostrogę, wykonuję podobny do oddanych setek rzutów dzisiaj i… ląduję na brzegu sandaczyka mierzącego około 50 cm. Czyżby ten złoty ripper otworzył mi wodę? Wkrótce musiałem zakończyć wędkowanie, jednak pełen optymizmu już miałem ułożony plan wędkowania na kolejny dzień.
Nastał ranek. Patrząc przez okno oceniłem pogodę: było mglisto i ponuro. Wygramoliłem się z łóżka i zrobiłem kawę, wciąż walcząc z chęcią powrotu do ciepłego łóżka. W takiej chwili bez kawy ani rusz, mój organizm musi się pobudzić, muszę jakoś funkcjonować i rozpocząć szykowanie do wędkowania.
D-41-920Nasz Phantail stał się dzięki temu idealną przynętą zarówno do szybkiego, jak i wolnego prowadzenia; do agresywnego i wolniejszego opadu. Jest skuteczny na wszystkie gatunki ryb drapieżnych i nie tylko – na najmniejsze rozmiary z powodzeniem można łowić duże leszcze i wzdręgi, a niekiedy także duże płocie.Ruszam na ten sam odcinek rzeki, co poprzedniego dnia. Gdy zajechałem nad wodę było jeszcze ciemno, więc z zadowoleniem opróżniłem z kofeiny w płynie (zwanej kawą) termos, chwyciłem spinning w dłoń i szybkim krokiem wystartowałem na ostrogę. Zacząłem klasycznie od Lunatica, następnie w obroty poszły inne przynęty – nie nawiązałem kontaktu. Przez głowę przeszła myśl, że trzeba im podrzucić Phantaila, jednak na dnie mojej duszy pojawiła się wątpliwość - to niemożliwe, żeby drugi dzień z rzędu chciały atakować tylko jedną przynętę, będącą w tym jedynym, określonym kolorze. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Gumiś uzbrojony w główkę o wadze 10 g po kilku rzutach przynosi okonia – biedaczek, tak głęboko połknął gumę, że z trudem udało mi się ją wyjąć. Wtedy poczułem magię jednej przynęty. Chyba każdy z nas miał kiedyś coś takiego, takie zdarzenie, takie odczucie: Ta guma jest najlepsza na świecie, bo łowi ryby! Lubię to uczucie ;) Spod warkocza kolejnej główeczki wyjąłem sandaczyka, chyba brata bliźniaka ryby z dnia poprzedniego i w którymś kolejnym rzucie - następnego. Rybki brały naprawdę przyzwoicie i tylko na tę jedną przynętę. Nad wodą pozostałem do wieczora, w tym czasie dołowiłem kilka króciaków i przyszedł czas na zakończenie spinningowanie - guma znów została bohaterem dnia.