Wasze historie i testy

Phantail w kolorze jesieni

SPIS TREŚCI

Jesień to moja ulubiona pora roku nie tylko ze względu na ilość lub wielkość poławianych ryb, ale także kuriozalność, jaką darzy nas podczas wędkowania.

Drapieżniki obżerają się przed nadciągającą zimą i możemy się spodziewać lepszych wyników niż w sierpniu czy wrześniu. Wszystko wydaje się takie proste - dopóty, dopóki nie zaczniemy wędkować; szukamy wtedy sposobu (techniki, taktyki, stanowiska, przynęty) na dany dzień. Najczęściej nadzieję pokładamy w odnalezieniu właściwej przynęty, więc czekając na branie wciąż zmieniamy jej wielkość, wagę oraz kolor - według mnie odgrywa kluczową rolę podczas połowu większości drapieżników.
Przyszła do mnie kilka dni temu paczuszka i jedynie mogłem się domyślać, co takiego zawiera; może to znowu smakołyki na jesienne wędkowanie? Ha, byłoby dobrze, przynęt nigdy za dużo - zacierając ręce z zadowolenia na samą myśl o nowej porcji przynęt wreszcie zakończyłem pracę i w te pędy pognałem do domu. Nie pomyliłem się w domysłach, po otwarciu paczki owa tajemnicza zawartość okazała się kolejną MEGA paką z przynętami takimi jak Mamba, Bandit, Chucky, Invader Pro, Belly Fish i jednym rodzynkiem, odrzutkiem, może przypadkowo - a może prowokacyjnie - tutaj włożonym; jak zwał tak zwał; był to mianowicie Phantail (dawny Phantom), który niepozornie leżał sobie na dnie kartonika, oddzielony od innych wabików. Zapał do łowienia ryb wzbierał we mnie wprost proporcjonalnie do rozpakowywanych i uważnie oglądanych akcesoriów. W końcu wszystko rozpakowałem, posegregowałem w pudełkach zabieranych nad wodę i przyszykowałem na łowienie w następnym dniu.

VS-3010 Wnętrza można dowolnie przystosować do przechowywania średnich i małych gum, woblerów i błystek.VS-3020 Trzy kompaktowe pudełka różniące się głębokością i rozmieszczeniem przegródek. Doskonała propozycja zarówno dla wędkarzy łowiących z łodzi, jak i z brzegu. Pudełka sprawdzą się przy przechowywaniu małych i średnich przynęt sztucznych.


 

Złoty środek

Trafiłem na straszną pogodę... znowu! Wiało, padało i jeszcze te okropne skoki ciśnienia, nie zapowiadało się rewelacyjnie. Jako że jestem w gorącej wodzie kąpany, nie zastanawiałem się ani chwili. Przeprosiłem się z czapką, rękawiczkami, zimową kurtką i wszystkie pozostałe potrzebne rzeczy (na taką pogodę) zaniosłem do bagażnika samochodu. Czas w drogę. Po około 30 minutach byłem już na brzegu Odry. Parę minut przygotowań i już rozpocząłem łowienie.
O tej porze roku skupiam się na warkoczach i głębokich basenach (międzytamiach); są to typowe miejsca na jesienne wędkowanie.
Przerzuciłem już chyba większość przynęt z pudełka, wciąż bez oczekiwanych efektów oczywiście w postaci ryb na wędce. Z wieczora, gdy już miałem kończyć tę wędkarską przygodę, enty już raz tego dnia otwierając pudełko, zobaczyłem złotego Phantaila. Tak, tego rodzyneczka z przesyłki. Dlaczego by go nie założyć? Kusząco wyglądające 8,5 cm dobrej „gumy” po chwili wylądowało w wodzie i… dało mi krótkiego szczupaka w pierwszym rzucie. Łatwo sobie wyobrazić moje zdziwienie, przecież przez ładnych kilka godzin spinningowania nawet nie miałem kontaktu z rybą!
Wchodzę na kolejną, sąsiednią ostrogę, wykonuję podobny do oddanych setek rzutów dzisiaj i… ląduję na brzegu sandaczyka mierzącego około 50 cm. Czyżby ten złoty ripper otworzył mi wodę? Wkrótce musiałem zakończyć wędkowanie, jednak pełen optymizmu już miałem ułożony plan wędkowania na kolejny dzień.
Nastał ranek. Patrząc przez okno oceniłem pogodę: było mglisto i ponuro. Wygramoliłem się z łóżka i zrobiłem kawę, wciąż walcząc z chęcią powrotu do ciepłego łóżka. W takiej chwili bez kawy ani rusz, mój organizm musi się pobudzić, muszę jakoś funkcjonować i rozpocząć szykowanie do wędkowania.
D-41-920Nasz Phantail stał się dzięki temu idealną przynętą zarówno do szybkiego, jak i wolnego prowadzenia; do agresywnego i wolniejszego opadu. Jest skuteczny na wszystkie gatunki ryb drapieżnych i nie tylko – na najmniejsze rozmiary z powodzeniem można łowić duże leszcze i wzdręgi, a niekiedy także duże płocie.Ruszam na ten sam odcinek rzeki, co poprzedniego dnia. Gdy zajechałem nad wodę było jeszcze ciemno, więc z zadowoleniem opróżniłem z kofeiny w płynie (zwanej kawą) termos, chwyciłem spinning w dłoń i szybkim krokiem wystartowałem na ostrogę. Zacząłem klasycznie od Lunatica, następnie w obroty poszły inne przynęty – nie nawiązałem kontaktu. Przez głowę przeszła myśl, że trzeba im podrzucić Phantaila, jednak na dnie mojej duszy pojawiła się wątpliwość - to niemożliwe, żeby drugi dzień z rzędu chciały atakować tylko jedną przynętę, będącą w tym jedynym, określonym kolorze. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Gumiś uzbrojony w główkę o wadze 10 g po kilku rzutach przynosi okonia – biedaczek, tak głęboko połknął gumę, że z trudem udało mi się ją wyjąć. Wtedy poczułem magię jednej przynęty. Chyba każdy z nas miał kiedyś coś takiego, takie zdarzenie, takie odczucie: Ta guma jest najlepsza na świecie, bo łowi ryby! Lubię to uczucie ;) Spod warkocza kolejnej główeczki wyjąłem sandaczyka, chyba brata bliźniaka ryby z dnia poprzedniego i w którymś kolejnym rzucie - następnego. Rybki brały naprawdę przyzwoicie i tylko na tę jedną przynętę. Nad wodą pozostałem do wieczora, w tym czasie dołowiłem kilka króciaków i przyszedł czas na zakończenie spinningowanie - guma znów została bohaterem dnia.


 

Wyciągnąłem wnioski

Wstałem równo ze wschodzącym słońcem, bez kawy i sekundy namysłu wsiadłem do samochodu i niedługo po tym z miejsca zbiórki zabrałem chłopaków, z którymi często łowię, wkrótce gnaliśmy nad wodę ile sił w nogach.
„Podjarany”, wręcz zafascynowany skutecznością jednej przynęty, używałem jej cały ranek, do oporu; jak się okazało - był to błąd… tego dnia złowiłem tylko jednego sandaczyka na Invadera PRO, całkiem odmienną przynętę z totalnie inną pracą i będącą w innym kolorze. Dopiero w domu wyciągnąłem wnioski z tego wędkowania.

Siedem transparentnych pudełek różnej wielkości o stałych przegródkach (z wyjątkiem modelu SS i HD o wymiennych ściankach) umiejscowionych w poprzek.Siedem transparentnych pudełek różnej wielkości o stałych przegródkach (z wyjątkiem modelu SS i HD o wymiennych ściankach) umiejscowionych w poprzek.

Skoncentrowałem się na jednej przynęcie będącej skuteczną jednego dnia, a nawet o określonej porze.
Przypomniałem sobie inną historię, narzucająca podobne wnioski: przez dwa dni ryby reagowały na lżejszy opad i gustowały tylko w jednym wabiku, na 3. dzień poległem, gdyż jedyna ryba tego dnia została złowiona na gumę w ciemnozielonym kolorze i aż na 17-gramowej główce jigowej. Taki ciężar rzadko stosuje się do lżejszego opadu. Nigdy nie wiemy, jaką przynętą ryby będą chciały się interesować, dlatego musimy być elastyczni i nie możemy zamykać się w naszych przekonaniach. Moją zabójczą złotą gumę urwałem i po kilku dniach zadzwoniłem do Waldka Ptaka z prośbą o kolejną paczkę, tym razem z samymi złoto-pomarańczowymi Phantailami :) Jesień się jeszcze nie kończy, a pierwsze poważniejsze przymrozki dopiero przed nami. Mam nadzieję, że ta przynęta znów namiesza rybom w głowie i trafię dzień, gdy po raz kolejny poczuję niesamowitą łowność tej żarówiastej pokusy.

Adrian Polakowski
TEAM JUNIOR