Wasze historie i testy

Dragon z Rapalą - skuteczne wędkowanie

SPIS TREŚCI

Mój pierwszy kontakt z wędką i rybami miał miejsce równo 50 lat temu. Podstawy ćwiczyłem na bambusówce wujka, później były tonkin, teleskopy ruskie i czeskie Sony. Era węgla to już całkiem nieodległe czasy.

Do spinningu zraziłem się próbując łowić szklakiem o pokaźnym ciężarze własnym, więc moja przygoda z tą techniką rozpoczęła się stosunkowo późno. Staż wędkarski uzupełniał wiedzę i hartował odporność na stresowe sytuacje, spowodowane holami większych ryb. Być może to procentuje teraz, po półwieczu łowienia. Koledzy oglądający filmy z ostatnich holi podkreślali „olimpijski spokój” i opanowanie moje, a także filmującego.

Tak się złożyło, że tegoroczny sezon był bardzo dla mnie nieudany z powodu braku brań sandaczy – mojej ulubionej rybki. Końcówka sezonu jednak wynagrodziła wszystkie bezrybne wypady. Złowiłem dziewięć boleni w przedziale 70 - 86 cm (mniejsze też były) oraz kilka szczupaków, w tym jednego długości 90 cm. Siedem boleni połakomiło się na woblery Rapala, jeden na błystkę Dragona i jeden na gumę Lunatic. Nie jestem fanatykiem konkretnej firmy, ale opisywane przykłady wskazują na dominację przynęty Rapali oraz sprzętu Dragona w moich sukcesach.

Łowię z łodzi na ok. 500 ha zbiorniku zaporowym Poraj koło Częstochowy. Trochę o sprzęcie użytym przy opisywanych połowach. Cały jest Dragona: wędzisko HM69 Cannibal 255/10-28 g, na szpuli kołowrotka Fishmaker nawinięta plecionka HM8X 0,18 mm - Yellow Fluo. Na końcu zestawu – nie wiadomo czy to nie najważniejszy element wędki – woblery „killery” Rapala Husky Jerk 12 cm lub Count Down 9 RT. Obławiałem na zmianę tymi modelami, to rzucając to trolując; podczas trollingu pływaliśmy z prędkością 3 - 3,5 km/h.