Zawody i wydarzenia

Word Cup Pike Challenge - Rumunia

SPIS TREŚCI

W dniach 20.05-23.05.2016 wraz z Grzegorzem Zarębskim wybrałem się na zawody Word Cup Pike Challenge. Terenem rywalizacji były rozlewiska Dunaju w Rumuni. Zawody odbywały się na prywatnym terenie delty zwanym Holbina Trei Bibani.

Zjechały się dwuosobowe ekipy z całego świata. Były drużyny z Litwy, Rumunii, Polski, Irlandii, Węgier, Stanów Zjednoczonych, Czech, Francji, Niemiec i kilku innych krajów.

Do zawodów mogliśmy przygotować się tylko teoretycznie. Nie mieliśmy czasu na wcześniejszy trening. Dużo informacji uzyskaliśmy od Piotra Piskorskiego, który brał udział w tych zawodach rok wcześniej. Wiedzieliśmy, że woda jest płytka i bardzo porośnięta. Teren zawodów to 28 jeziorek połączonych wąskimi kanałami. Wszędzie jest płytko, maksymalnie 2 m głębokości. Już przed wyjazdem skompletowaliśmy odpowiedni sprzęt. Podstawą arsenału były wędziska do metody jerkowej.

Postawiliśmy na X-Treme Pike 42

Słyszeliśmy, że ryby w delcie są bardzo silne, więc postawiliśmy na sprawdzone w boju wędziska X-Treme Pike 42. To wędzisko o szybkiej akcji i dość głębokim ugięciu podczas holu sporego szczupaka. Te cechy są bardzo ważne w czasie walki z rybą pomiędzy roślinnością podwodną, której rzeczywiście było bardzo dużo. Kijek spisywał się rewelacyjnie. Pozwalał bezproblemowo wyholować zaciekle walczące ryby i miał jeszcze jeden dodatkowy plus, a mianowicie chodzi o sztywność blanku podczas prowadzenia przynęty. Często kotwiczki zaczepiały o ziele i miększym kijem nie byliśmy w stanie strącić go mocnym zacięciem. X-Treme radził sobie z tym świetnie i dzięki temu nie mieliśmy wielu straconych rzutów.

Kołowrotek Fishmaker TI model 1035

Wędkę uzbroiliśmy również w sprawdzone modele kołowrotków. Tu wybór jest dla mnie oczywisty: Fishmaker TI model 1035. Ten kołowrotek jest na moich łodziach w Irlandii od trzech sezonów i wiem, że mnie nie zawiedzie, więc pojechał również do Rumunii. Atuty tego kręciołka to przede wszystkim bezawaryjność, ale warto wspomnieć o świetnym, płynnym hamulcu i idealnym systemie nawoju plecionki, co bardzo pomaga w długich i celnych rzutach.


Plecionka HM 8X Forte

Na kołowrotki nawinęliśmy doskonałą plecionkę o nazwie HM 8X Forte w kolorze szarym produkowaną w Japonii dla Dragona. Korzystaliśmy z dwóch średnic: 0.20 mm do gum i 0.22 mm do jerków. Linka idealnie okrągła w przekroju, miękka w dotyku i całkowicie nierozciągliwa, co powoduje, że wędkuje się nią bardzo przyjemnie i w zestawie z wyżej wspomnianym kołowrotkiem nie odnotowaliśmy żadnych splątań, nawet podczas rzutów pod wiatr.

Od Piotra dowiedzieliśmy się, że woda jest tam bardzo czysta, więc używaliśmy przyponów fluorocarbonowych CLASSIC o wytrzymałości 25 kg i długości 40 cm. Spisały się doskonale i nie zawiodły nas ani razu.

Przynęty i główki V-Point Speed

Jeśli chodzi o przynęty, to z oferty firmy Dragon wybraliśmy pewniaki na płytką wodę w postaci gum. Najlepiej spisały się Phantom Pro i Fatty Pro, oba o długości 12,5 cm. Zbroiliśmy je w lekkie główki jigowe. Tu nie ma dla mnie nic lepszego na rynku wędkarskim od modelu V-Point Speed. Używam tych główek od kilku sezonów na szczupakach i sandaczach i nie zamienię ich na żadne inne, bo nie mają żadnych wad! Pokazują to zwłaszcza na trudnych, kamienistych łowiskach, w których groty haków innych firm tępią się przy pierwszym, mocniejszym kontaktem z kamieniami. Haki w główkach V-Point nie mają tej wady, a ich ostrość "fabryczna" jest rewelacyjna.

Systemiki szczupakowe

Zabraliśmy również ze sobą świetnie sprawdzające się systemiki Dragona do zbrojenia dużych ripperów. Są one pozbawione obciążenia i dzięki temu dają się łatwo prowadzić tuż nad roślinnością podwodną nawet w bardzo płytkich miejscach. Duży ripper zachowuje się na nich bardzo kusząco, leniwie chwiejąc się z boku na bok, co doceniają zwłaszcza duże szczupaki.

Salmo

Twarde przynęty to oczywiście firma Salmo. Kilka kolorów Slidera 10 i 12 cm plus 10 cm Fatso Crank podparte Sweeperem 14 cm pozwalały dopasować się nam do niemal każdych miejsc. Kolorystyka przynęt bardzo różna, działały zarówno przygaszone, naturalne kolory, jak i barwy jaśniejsze, takie jak żółć i pomarańcz.


 

Wracając do zawodów

Jak wspomniałem, nie mogliśmy trenować wcześniej na tym łowisku, więc jedyny test przed zawodami naszych zestawów zrobiliśmy tuż przed domkami, w których byliśmy zakwaterowani.
Łowiło tam już kilka ekip, więc spodziewaliśmy się marnych efektów... Ku naszemu i wędkujących tam konkurencyjnych drużyn zaskoczeniu już w pierwszych rzutach zacięliśmy dwa szczupaki. Jeden skusił się na Slidera 10 cm w kolorze okonia, a drugi na Phantail Pro. Oba podobnej wielkości (około 70cm). Niestety jedna z ryb spadła podczas holu. W kolejnych minutach mieliśmy jeszcze kilka brań i wyholowanych ryb, więc byliśmy pewni, że sprzętowo dopasowaliśmy się do zawodów.

Kolejnego dnia była pierwsza, 12-godzinna tura. Należało w niej złowić 10 szczupaków długości powyżej 60 cm. W następnym dniu łowiliśmy już tylko 6 godzin i zaliczane było 5 szczupaków. Łączny wynik 15 ryb będzie brany pod uwagę w wyłonieniu zwycięskiego teamu. Początkowo wszystko wyglądało dobrze. Pierwsze miejsce i łowimy kilka ryb w tym dwie wymiarowe. Następnie zaczynamy zmieniać miejsca i sprawdzamy po kolei wytypowane wcześniej na mapie łowiska. Z informacji od Piotra wiemy, że ryb jest dużo, tylko problemem jest znalezienie miejsca z tymi większymi. Nasza taktyka jest prosta. Łowimy Sliderem, Fatso Crankiem i gumami Phantail Pro + Fatty Pro osadzone na 7-gramowej główce. Przemieszczamy się szybko i jeśli trafiamy na ryby zostajemy tam dłużej. Tak postępując mamy szansę na zlokalizowanie miejsc z większymi rybami. Wiemy, że miejscowe drużyny od razu udadzą się na znane sobie, pewne miejscówki. My niestety musimy liczyć na szczęście. Ryb faktycznie jest sporo, ale niestety większość tych, które łowimy jest poniżej wymiaru. Ostatecznie kończymy dzień tylko z 4 wymiarowymi rybami. To bardzo słaby wynik. Pozbawia on nas szans walki o dobre miejsce. Kolejnego dnia trafiamy na fragment wody, gdzie ryby są nieco większe. Szybko łowimy trzy wymiarowe ryby i kilka niezłych nam spada. Niestety wychodzi słońce i większe szczupaki przestają żerować. Łowimy kolejne, krótkie ryby i spinamy naprawdę dużego szczupaka... Pech! Tura się kończy. Mamy kiepskie humory. Liczyliśmy na dobry wynik. Analizujemy wszystko, co się wydarzyło. Sprzęt nie zawiódł. Spisywał się świetnie. Przynęty kusiły ryby bardzo dobrze. Łowiliśmy w obu dniach podobną liczbę ryb jak zwycięzcy zawodnicy. Niestety nasze były w większości niewymiarowe, a ich w przedziale 70-85 cm.
Tak naprawdę, to jedyne, czego brakło, to troszkę więcej szczęścia w zlokalizowaniu łowiska z większymi szczupakami. Niestety, 1300 hektarów płytkiej, porośniętej wody, znajdującej się na 28 jeziorkach to bardzo duży obszar i bez wcześniejszej znajomości łowiska nie jest łatwo. Tylko szczęście lub znajomość wody pozwalała namierzyć odpowiednie miejsce. Szczupaki były niemal wszędzie, ale tylko nieliczne miejscówki dawały większe, wymiarowe ryby. Generalnie nie różniły się one niczym szczególnym od innych, w których stały tylko małe szczupaki.
Jeśli znajdowaliśmy ryby, to łowiliśmy je bez większych problemów. Niestety traciliśmy czas na poszukiwanie nowych łowisk, co w przypadku miejscowych teamów rumuńskich nie miało miejsca. Oni poruszali się po łowisku od punktu do punktu i łowili tylko w tych, w których były wymiarowe ryby. W ten sposób większość pierwszych miejsc zostało obsadzone przez gospodarzy. Tylko Francuzi uplasowali się na trzecim miejscu. Reszta drużyn zagranicznych musiała pocieszać się przepięknymi widokami, jakie gwarantowało to wspaniałe miejsce. Być może jeszcze tam wrócimy, ale tylko w przypadku zorganizowania przez organizatora oficjalnego treningu dzień przed zawodami. W innym wypadku rywalizacja nie do końca jest sprawiedliwa ze znającymi teren jak własną kieszeń rumuńskimi ekipami.

Jacek Gorny
www.fishingireland.pl