Wasze historie i testy

Kobieta na rybach - Gumiory i błyskotki

SPIS TREŚCI

Gumiory i błyskotki

Nasze nowiutkie wędzisko, wykonane z kosmicznych materiałów przy użyciu nowoczesnych technologii, w kobiecych oczach i tak jest tylko i wyłączne ciężkim badylem, a super ciepłe i wygodne neoprenowe wodery to nic innego, jak filcowane gumiory. Wymyślne przynęty w różnych kształtach i kolorach tylko na chwilę są w stanie przykuć ich uwagę, wszak kojarzą się przecież z błyskotkami i różnego rodzaju biżuterią. Niestety, bardzo szybko owa fascynacja mija, a nasz cały asortyment zostaje zapakowany do jednego worka pełnego „spławików”. Nie woblerów, ripperów czy twisterów, a właśnie spławików, bo o ile dla nas wędkarzy różnica jest kapitalna, o tyle dla większości kobiet wszystko, co znajduje się na końcu żyłki i ląduje w wodzie, to spławik i koniec, kropka! Czy możemy mieć do kobiet pretensje o to? Nie powinniśmy, bo przecież większość męskiej części ziemskiej populacji nie ma bladego pojęcia, czym jest chociażby zalotka, maskara, bolerko, body czy bardotka.

Słowotok

Ubogość kobiecego słownika w kwestii wędkarstwa bardzo szybko zamienia się we wzburzony potok słowotwórczy, słyszymy wtedy niezwykle pomieszane i pozmieniane określenia rodem z wędkarstwa, o których istnieniu nawet nie śniliśmy :) Taka sytuacja najczęściej ma miejsce, kiedy oznajmiamy naszej wybrance zamiar udania się nad wodę, jednocześnie zapominając o wcześniejszej obietnicy wspólnie spędzonego dnia… Lub w przypadku, gdy wspólnie oglądając prognozę pogody cieszymy się jak dziecko z nadchodzących nocnych przymrozków, jednocześnie głośno roztaczając wizje późnojesiennych sandaczowych czy szczupakowych wypraw. Umówmy się, że padające wówczas teksty w stylu: „…kochanie, jesteś nienormalny, chory…” usłyszą tylko szczęściarze, zaś pozostali muszą pokornie przeżyć długi wykład – monolog… naszej ukochanej drugiej połówki.
Nigdy jakoś specjalnie w towarzystwie płci pięknej nie obnosiłem się z moją pasją. Od zawsze miałem zakodowane w mojej wędkarskiej głowie, że to męskie zajęcie i tak powinno pozostać. Nauczony bolesnymi doświadczeniami, zbytnio nie chwaliłem się sukcesami nad wodą i dlatego wiedzieli o nich jedynie koledzy po kiju.
Wszystko zmieniło się w chwili poznania Marty. Początkowo zachowywałem się w typowy dla siebie sposób i niespecjalnie miałem ochotę rozwodzić się nad tym, co uwielbiam robić w wolnym czasie. Jednak Marta nie dawała za wygraną. Bardzo chciała zobaczyć, jak to wędkowanie naprawdę wygląda i czy rzeczywiście jest to taka niebywała strata czasu...

cdn.

Piotr Czerwiński