Naszło mnie właśnie na napisanie tego tekstu, w sytuacji szczególnej bowiem zbliża się długi weekend a ja przykuta chorobą do łóżka leżę i narzekam na niesprawiedliwość świata.
No, jak to tak?! Kolejny tydzień mija bez wędki w dłoni? Leżę i rozmyślam. Dawno nie miałam tyle czasu na zaplanowanie kolejnego wędkarskiego wyskoku, ale i na kontemplację nad poprzednimi.
Czuję mocny niedosyt i doskwiera mi ból mentalny, jakby choroby było mało. Chce mi się ryb!
Już dokładnie sobie zaplanowałam, gdzie położę zestawy przy najbliższej okazji wybrania się nad wodę. Choć doszły mnie słuchy, że od ponad trzech tygodni nie biorą. Jak to nie biorą?! Wolne żarty! Jeszcze bardziej mnie to zapaliło do sprawdzenia się w boju.
Przedłużenie mojej ręki - TACTIX
Jedno z wędzisk zaabsorbowało mnie szczególnie. Wędkując tym kijem mam wrażenie jakby był przedłużeniem mojej ręki. To Method SL.Feeder do 40 g wyrzutu o długości 3 m. Jest to dwuskład, który uzbroiłam w zieloną szczytówkę, tę najdelikatniejszą. Posłuży mi do obsługi lżejszych podajników na niedużym dystansie. Dopełnieniem jest nienagannie pracujący kołowrotek Stealth LD Feeder wielkości 750. Ten zestaw co rusz przekładam i już chyba nie da się go bardziej wygłaskać i wypolerować. Spakowane do mojego pokrowca Hells Anglers aż się trzęsą z zapału. A nie, to chyba ja się trzęsę..., z tęsknoty czy gorączki?
Bardzo precyzyjne zarzucanie między roślinami
Plan mam, choć nie wiem jak teraz wygląda moje łowisko. Zapewne wszelkie modyfikacje poczynię na miejscu w zależności od warunków. Mam zamiar wędkować na bardzo małym dystansie blisko brzegu w okolicy trzcin, gdzie głównym celem będzie lin. Krótki kij o długości 3 m umożliwi precyzyjne położenie zestawu, które wymaga często centymetrowej dokładności. Nie, wcale nie przesadzam. Obieram bowiem niewielką przestrzeń na skraju trzcin między pojedynczymi źdźbłami wystającymi ponad wodę i między nie posyłam mój zestaw. Odległość rzutu jest niewielka i przez to trzeba się cicho zachowywać, więc używam najlżejszych podajników do methody - w tym przypadku to 15 g.
Połączenie delikatności i sprawności pod rybą
Wspomniany kijek ma szczególnie cienki blank i jest lekki. Wydaje się bardzo delikatny, ale to tylko wrażenie. Przetestowałam go już na karpiach i jesiotrach na prywatnym łowisku w okolicy mojego miejsca zamieszkania i szczególnie spodobało mi się jego głębokie ugięcie, które pozwala na szybsze zmęczenie dużej, silnej ryby. Ta cecha przyda się szczególnie podczas łowienia walecznych linów z małego dystansu, które w pierwszym momencie wykonują agresywny odjazd. Kij przejmuje wtedy wszystkie przeciążenia i amortyzuje odjazdy zmniejszając ryzyko spięcia ryby. Na krótkim odcinku żyłki feederowej na owe zamortyzowanie nie można liczyć, dlatego kij przejmuje tę rolę i nie ukrywam - Method SL.Feeder radzi sobie wręcz znakomicie, a zapas mocy blanku daje mi pewność, że zdobycz utrzymam. Przecież z o wiele większymi karpiami i walecznymi jesiotrami dawał już sobie radę.
Kołowrotek Stealth L.D. Feeder FD750i z precyzyjnym hamulcem wspomoże każde przeciążenie i „popuści" żyłki prosiaczkowi na ile będę tego potrzebować. Szeroka szpula ułatwia wysnuwanie żyłki podczas rzutów, a przełożenie 1:5.5 umożliwia w jednym pełnym obrocie korbką nawinięcie prawie metra żyłki, dokładnie 99 cm według opisu na szpuli. Wpływa to na komfortowe wędkowanie także na większych dystansach.
Tylko żeby ryby chciały brać. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle, a nawet gdyby warunki i żerowanie nie dopisały, to po takiej przymusowej przerwie od wędkarstwa przyjemnie będzie choćby posiedzieć i pogapić się na szczytówkę... Ach! Chorobo, odpuść!
Magdalena Szpula Szypulska
TEAM MegaBAITS
fot. Autorka & Waldemar Ptak
web
