Koniec grudnia to dla wielu dobry czas na przezbrojenie się na inną rybę, na inne wody. To okazja do posmakowania czegoś nowego, innego i równie ekscytującego.
Łowienie sandaczy, szczupaków i okoni dla wielu w naszym kraju już się skończyło w połowie grudnia, przyczyną było zamarznięcie łowisk (częściowe lub całkowite). Kto nie ma mrozu w okolicy, wciąż może się cieszyć drapieżnikami na wędce. Alternatywą spinningową dla rzeszy wędkarzy śródlądowych jest łowienie troci, czy to w rzece (od stycznia), czy to w morzu na dwa sposoby: albo z pokładu, albo z brzegu. Najbardziej przystępne jest morze, ponieważ koszty wędkowania nie są specjalnie wysokie, kwatery i hotele trwają w tzw. posezonowości i dają duży rabat gościom, na plaży prawie jest pusto – mam na myśli spacerowiczów, dla których (wbrew pozorom) wędkarz i/lub złowiona ryba są atrakcjami. Poza tymi drugorzędnymi sprawami, pozostaje jeszcze nieco trudniejsza sprawa techniczna i taktyczna łowienia. Na szczęście, nie jest na tyle skomplikowana, aby kogokolwiek wykluczyć z grona potencjalnych łowców troci. Złowienie troci w morzu jest zdecydowanie łatwiejsze niż w rzece.
O tym decyduje specyfika łowiska; otóż, wystarczy w odpowiednim miejscu właściwie podać łowną przynętę i… na tym recepta na srebrną rybę się kończy. Pomniejszych trudności jest więcej, np. trzeba się ubrać w spodniobuty, założyć naprawdę ciepłą bieliznę i najlepiej zrobić to wkładając pierwszą i drugą warstwę bielizny termoaktywnej, sięgnąć po łowne przynęty, po odpowiednie wędzisko itd. I jeszcze coś, trzeba dobrze znosić chłodne i wilgotne powietrze podczas wielogodzinnego wędkowania, trzeba być zdecydowanym na nieco męczący marsz po piasku na odległe łowisko. Poza tymi niedogodnościami wędkowanie jest przyjemne, a także względnie bezpieczne. Można nabawić się kontuzji głównie z powodu potknięcia lub pośliźnięcia na kamieniu zalanym wodą.
Daleko zarzucić
Są chwile lub łowiska, w których trocie zbliżają się do linii brzegowej na tyle, że sięgamy po ryby standardowym rzutem stojąc na piasku/kamieniach. To są jednak chwile, mogące trwać co najwyżej godzinę z zastrzeżeniem, że trocie przemieszczają się grupkami po kilka ryb w obszarze łowiska; to nie są leszcze lubiące gromadnie się skupić na żerowisku i trwać tam przez 2-3 godziny. Troć podpływa lub przepływa – tę regułę należy sobie zaszufladkować w pamięci. Wędkarz nie jest bezradny wobec drapieżników zachowujących się w ten sposób, albowiem Dragon oferuje dalekosiężne wędziska, np. Specialist Seatrout, Team Dragon Big River i Team Dragon Long Range, HM-X STEELHEAD; dają nam ogromną swobodę w kreowaniu długości rzutu – tymi wędziskami wędkuję, na polskim wybrzeżu sprawdzają się znakomicie.
Na wydłużenie bądź skrócenie rzutu duży wpływ wywierają tzw. sztywność i średnica użytej plecionki/żyłki, należy o tym pamiętać dobierając właściwą. Plecionka ośmiosplotowa jak HM8x Forte, Ultra 8X, Nano Clear 8, Wish i seria japońskiej firmy Momoi (Jigline MX8, Ryujin, Oshikage) daje świetne osiągi, natomiast 4-splotowa Magnum 4X całkiem dobrze sobie radzi z osiągami (mam ją i używam). Plecionki, których nazwy podałem dobrze znoszą kontakt ze słoną wodą Bałtyku (akwen charakteryzuje mniejsze zasolenie w porównaniu do innych mórz czy oceanów), ponadto bardzo ciasny splot i dodatkowa warstwa zewnętrzna np. teflonu w znaczącym stopniu zapobiegają wnikaniu słonej wody pomiędzy włókna plecionki; dzięki czemu ta dłużej zachowuje żywotność oraz zdecydowanie wolniej sztywnieje (tężeje) w minusowej temperaturze otoczenia. O dalekim dystansie także decyduje lotność przynęty. Z przekonaniem polecam 2 przynęty: wahadłówkę Madman (12 kolorów do wyboru, cena blisko 15 zł) i wobler Salmo o nazwie Wave (nowość Salmo, cena od 25 zł). To znakomite przynęty, dodatkowo wobler Wave sprawdził się na boleniach, niektórzy ze znanych mi wędkarzy planują sprawdzić ten wobler na sandaczach – ciekaw jestem wyników. Używam również innego Salmiaka, Thrilla – lata nieźle, ale Wave bije go na głowę.
Dodatki
Do udanego wędkowania przyczyniają się istotne dodatki, takie jak kołowrotek, przypon ochronny, agrafka z krętlikiem, podbierak, odzież wierzchnia i spodniobuty, plecak lub torba czy odpowiednie rękawice.
Kołowrotek powinien być niezawodny, to zrozumiałe, a ponadto odporny na korozję spowodowaną solą rozpuszczoną w wodzie morskiej; dobrze uszczelniony, by przenoszony wiatrem pył piaskowy nie wnikał do mechanizmu, odpowiednia szpula do osiągnięcia dalekiego rzutu, odpowiednie przełożenie by (w razie potrzeby) móc szybko sprowadzić przynętę.Ja używam kołowrotków Fishmaker II i Fishmaker Ti, jestem zadowolony z ich pracy i wytrzymałości na trudne warunki.
Przypon nie służy do ochrony zestawu przed ostrymi zębiskami drapieżników, lecz chroni zestaw końcowy przed przetarciem na kamieniach i głazach. Nieczęsto, ale się zdarza, że zacięta ryba wpływa pomiędzy głazy. Przypon można wykonać z dobrej i niekoniecznie drogiej żyłki np. Nano Crystal, z fluorocarbonu lub żyłki utwardzanej Hard Mono sprzedawanej w zestawie do samodzielnego wykonania potrzebnego przyponu. Ja stosuję różne rozwiązania, w zależności od tego, czym akurat dysponuję; gdy na ostatnią wyprawę nie zabrałem zestawów do samodzielnego robienia przyponów, założyłem gotowy przypon fluorocarbonowy. Średnica 0,30 mm żyłki Nano Crystal w zupełności wystarcza (dokładnie w ten sposób zabezpieczają swoje zestawy Mariusz Sulima z wędkującymi synami), długość można ustalić na odcinek od 40 do 100 cm.
Wybór agrafki z krętlikiem dla mnie jest sprawą prostą, a wybór oczywisty: najlepszą ofertę posiada Dragon w postaci Spinn Lock i Super Lock, dostępne są również agrafki bez krętlika.
Troć można lądować dłonią, ale najczęściej jest to trudne i zbyt ryzykowne dla dłoni – można się pokaleczyć kotwicą i stracić rybę. Stosuję i polecam dobry podbierak, nr katalogowy 93-08-035. Podbierak noszę przekładając mocną gumę poprzecznie przez obojczyk. Odzież wierzchnia odgrywa dużą rolę na tego typu łowach zabezpieczając nasze ciało przed wiatrem i wodą pochodzącą głównie z fali. Powinniśmy założyć nieprzemakalną i szczelnie zapiętą kurtkę, gdyż zabezpieczamy w ten sposób górną część spodniobutów przed dostaniem się tam wody. Gdy woda mocno faluje bądź pojawiają się pojedyncze i duże fale, należy założyć na głowę kaptur i w chwili napływania na nas fali odwrócić się tyłem – woda się przelewa przez nas praktycznie nie czyniąc szkody. Po przejściu fali można powrócić do wędkowania ;)
Waldemar Ptak
Więcej o: kołowrotkach Fishmaker, żyłce Nano Crystal, wahadłówce Madman, materiale Hard Mono