Tarpon atlantycki (Megalops atlanticus) to ryba przypominająca kształtem naszą ukleję. Dorasta do 250 cm długości i 161 kg masy ciała. Żyje w Oceanie Atlantyckim, w strefie przybrzeżnej, na rafach, w lagunach i zatokach, często też wpływa do wód słodkich. Tak w skrócie można opisać wojownika, o złowieniu którego marzyłem. Niestety na marzeniach generalnie się kończyło, aż do momentu obejrzenia film „Tapam”, o wędkowaniu tarpona w Nikaragui.
Po obejrzeniu filmu rozpocząłem poszukiwania w Sieci wszelkich możliwych informacji na temat łowienia tej ryby. Internet to kopalnia wiedzy, więc niedługo zapadła decyzja. Wybór był tylko jeden: jedziemy na Atlantyckie wybrzeże Nikaragui i szukamy dobrego miejsca.
Kolegów długo nie musiałem namawiać na wspólną wyprawę. Mam szczęście znać paru zapaleńców, dla których wędkarstwo jest również religią. Jedziemy, kierunek Managua, dalej Bluefields. Teraz poświęcamy parę dni na poszukiwania: przewodników, łodzi, pozwoleń na wędkowanie i… wreszcie wszystko mamy. Okazuje się, że podczas naszego pobytu organizowane są dwudniowe regionalne zawody wędkarskie. Nasi przewodnicy zachęcają nas do wzięcia udziału twierdząc, że znają super miejsca i mamy szansę na wygraną.
Startujemy. Jeszcze tylko poranna rejestracja w placówce straży granicznej i płyniemy. Okazuje się, że kilkanaście lat wcześniej nieopodal wsi, w której mieszkamy, było jezioro odgrodzone od morza cienką mierzeją. Pojawił się silny sztorm i szybko jezioro przeobraziło się w piękną zatokę morską: urozmaicone dno, dużo drobnicy – jednym słowem stołówka tarponów.
Po przeglądzie naszych woblerów przewodnicy radzą uzbroić nasze zestawy w woblery Rapali, a ja na przekór zakładam Salmo. Czas pokazał, że król jest tylko jeden - woblery Salmo okazały się bezkonkurencyjne. A model Executor wręcz zabójczy!
Sprzęt do wędkowania musi być mocny, ale bez przesady. Kołowrotek mieszczący 150-180 metrów plecionki mocy 50-60 lb wystarcza. Tarpon jest dżentelmenem podczas walki i nie parkuje w zaczepach.
Używaliśmy wędek Dragona serii Viper GLOBETROTTER i Millenium TRAVEL. To wędki mocne, ale nie kołki – dynamiczne i pracujące pod rybą. I przede wszystkim porządnie wykonane travele, doskonałe do transportu. W szczególności Viper przypadł mi do gustu. Jestem pełen podziwu wspominając, co ta wędka wytrzymywała. Oczywiście, na dzień dzisiejszy Dragon ma w ofercie już nowocześniejsze wędziska.
Puściliśmy woblery w troling, płynąc powoli w kierunku zatoki. Spokój trwał tylko kilka minut. Takie zdarzenia długo się pamięta. Pierwsze branie zalicza Łukasz. Potężne uderzenie, gwizd kołowrotka i z wody wyskakuje srebrna torpeda, ale po trzecim lub czwartym wyskoku spada. Niestety taki urok wędkowania. Tarpon walczy i skacze z niebywałą furią, średnio 50% ryb się uwalnia. Robimy nawrót, gdyż tarpony lubią się grupować i mamy realną szansę na kolejne branie.
Minuta i na łodzi następuje anarchia. Tym razem równocześnie mamy brania: ja i Piotr. Mój tarpon spada po paru minutach, a Piotrek siłuje się z rybą około 1,5 godziny. Tarpon serwuje nam piękne widowisko: wyskoki przeplatane odjazdami, kilka razy pomagamy sobie silnikiem podczas dalekiego odjazdu. W końcu się orientujemy, że niestety tarpon jest zapięty za skrzela i jeden łuk został przerwany, w efekcie krwawi i już wiemy, że nie przeżyje. Wciągamy go do łodzi i okazuje się, że jest wielki. Płyniemy do komisji – waga pokazuje 92 kg!
Niestety tak bywa, że ok. 10% tarponów nie przeżywa holu. Ale z drugiej strony patrząc na to zagadnienie, mięso tarpona uważane jest przez tubylców i rybaków delikatnie mówiąc za słabe, dlatego wciąż występuje tak licznie. Do wieczora mamy jeszcze kilka brań i parę pięknych złowionych ryb.
Następnego dnia wstajemy o godz. 5:00, śniadanie pakujemy do łodzi i płyniemy. To, co się działo tego dnia zaskoczyło nawet przewodników. Zanotowaliśmy 28 brań, z tego 8 ryb wyholowanych.
Spinningujemy, puszczamy żywce, trolingujemy - każda metoda jest skuteczna.
Największy tarpon Jankesa waży 84 kg!
Przy okazji złowiliśmy kilka Yellow Jack, barakudę, Red Snaper, Wahoo, makrelę, Sandfish i nawet mały rekin się trafił. Okazało się, że w końcowej klasyfikacji Piotr i Łukasz zajęli pierwsze i drugie miejsce. Ja wygrałem w klasyfikacji Yellow Jack 9,5 kg.
Czas minął szybko i niepostrzeżenie nadszedł czas odjazdu.
Pozostały wspomnienia, uśmiechnięte twarze przewodników, gościnność mieszkańców, wschody słońca nad Morzem Karaibskim, a przede wszystkim jego wysokość TARPON. Opuszczając gościnną Nikaraguę już wiedziałem, że wkrótce tutaj ponownie przyjadę.
Jeżeli ktoś z braci wędkarskiej chciałby spełnić swoje marzenia i przeżyć podobne przygody zapraszam na wspólny wyjazd.
Grzegorz Borowski, przewodnik wędkarski