Dlaczego wstaję latem o drugiej w nocy, by przywitać świt nad wodą? Zacieram zmarznięte listopadową nocą dłonie w oczekiwaniu na branie miętusa? Dlaczego poświęciłem kawał swojego życia, by poznać charakter ryb wielu gatunków? Dlaczego chciałem się dowiedzieć, gdzie żyją, kiedy żerują i co najbardziej trafia im w gust? Czy tylko po to, by je złowić? Na początku na pewno tak, jednak z czasem obraz wędkarstwa się zmienił. Dla mnie się zmienił, we mnie się zmienił. Moje wędkarstwo samoistnie przeobraziło się. Nie znaczy to, że nie lubię czy nie chcę złowić ryby, wszak to one zawsze będą priorytetem. Z biegiem lat widzę jednak, jak wiele rzeczy obok ryb jest równie ważnych.
Wędkarstwo bez nich nie miałoby sensu, tak jak wędkarstwo bez ryb w roli głównej. Dlatego, że nic nie zastąpi emocjonującego holu dużej i silnej ryby. Jest jeszcze oczywiście mnóstwo tematów satelitarnych, jak na przykład sprzęt; nowy kołowrotek, wędzisko czy nawet tylko kilkanaście sztucznych przynęt potrafi ucieszyć dorosłego mężczyznę niekiedy bardziej, niż dziecko cieszące się nową zabawką. Poznawanie nowych łowisk i nigdy wcześniej nieodwiedzonych terenów również ma swój urok. Nad nieznanymi wodami poznaje się nowych ludzi, wędkarzy z krwi i kości rozumiejących się bez słów. Dlatego jestem pewien, że wędkarstwo i związane z nim rzeczy pozostaną mym hobby do końca życia. Trudno zostawić coś, co się tak bardzo lubi i czym się zajmuje od trzydziestu lat. Nie jestem wstanie wybrać niczego nowego, ani nawet wyobrazić sobie, co by mnie tak zafascynowało i wywoływało takie emocje, jak próba przechytrzenia dzikiej ryby.
Trudno odpowiedzieć sobie na wszystkie pytania postawione na początku artykułu, dlatego postanowiłem zdjęciami zobrazować mój obraz wędkarstwa, mojego wędkarstwa dzisiaj.
Czy trzeba omawiać te zdjęcia i coś sobie tłumaczyć? Po co? Przecież i tak, nim wstanie dzień będę nad rzeką.
Krzysztof Kloc