Ostatnio miałem przyjemność wędkowania przez dwa tygodnie na mazurskim jeziorze Limajno. Dodatkowo otrzymałem od firmy Dragon kilka paczek zanęty przeznaczonej do testowania. Przebywając więc nad tym malowniczym jeziorkiem, które jest jednak bardzo specyficznym i trudnym łowiskiem postanowiłem wnikliwie przyjrzeć się zanętom Dragona.
Jezioro Limajno jest zasobne w wiele gatunków ryb spokojnego żeru z przewagą linów, leszczy, płoci i wzdręg. Na swojej wyprawie w większości skupiłem się na tych pierwszych, które to swoją walecznością, płochliwością i gracją zasługują na niesamowity szacunek. Już w dniu przyjazdu wieczorem do wody trafiły pierwsze kule zanęty LIN-KARAŚ. Pierwsze co spotkało mnie po otworzeniu paczki to niesamowity aromat, który sprawiał, że sam zrobiłem się głodny ;)
Składniki zawarte w zanęcie były przeróżne. Czuć było przebijające się przez siebie różnorakie zapachy, które w połączeniu z dość dużymi kawałkami ziaren sprawiały wrażenie idealnej mieszanki dla dużego lina. Na lina nastawiałem się w zasadzie tylko późnymi godzinami, nęcąc około godziny 18 i łowiąc od 19 do 23. Właśnie o tej porze już pierwszego dnia zaciąłem pierwszego potężnego „prosiaka”, który niestety szybko dał mi do zrozumienia o mocy mojego zestawu zostawiając go w grążelach.
- No nic. Jutro zasadzę się z mocniejszym zestawem – pomyślałem. Tak też czyniąc przez cały tydzień, w którym to pogoda była wręcz wymarzona (lekkie przebijające się słońce, bezwietrznie) do połowu tych „złotych bestii”, regularnie zasiadałem ze spławikówką na pomoście nęcąc i rzucając swój zestaw nieopodal grążeli. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pierwsze trafiły się maluchy do 30 cm, ale w kolejnych dniach w podbieraku meldowały się ponad czterdziesto-centymetrowe przyzwoite liny. Zanęta pięknie pracowała pod wodą wabiąc kolejne ryby. Z dnia na dzień wyciągałem ich coraz więcej i coraz częściej. Liny pięknie kręciły się całe dnie w zanęconej okolicy często zdradzając swoją obecność wyskokami nad wodę lub puszczaniem bąbelek. Przynęta miała drugorzędne znaczenie, jednak ja zwykle zakładałem kilka ziaren kukurydzy, lub białych robaków, kładąc przypon ze smakołykiem na dnie.
Wypad ten był więc niezwykle udany. Zanęta LIN-KARAŚ zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Swoim zapachem, konsystencją, składem i co najważniejsze skutecznością w wabieniu ryb zasługuje na uwagę podczas letnich jeziorowych połowów. Teraz dużo częściej będę sięgał po mieszanki Dragona wybierając się ze spławikówką, bądź feederem. Polecam!
Maciej Przybylski, KALISZ